|
Ludwik Walesiak posiadał jedenaścioro rodzeństwa i sześcioro dzieci, był człowiekiem skromnym i sława jego nie wykraczała poza opowieści dla wnucząt. Nie dbał o to. Ale zatroszczył się o niego sam marszałek Piłsudski, zaraz po uzyskaniu przez nasz kraj wytęsknionej niepodległości. W 1918 roku, marszałek chcąc poznać osobiście weteranów powstania, zaprosił tych jeszcze żyjących do Sulejówka.
Kiedy jego wnuczka, sześcioletnia Nastusia Walesiakówna znalazła się tam razem z dziadkiem i stanęła oko w oko a nawet podała rączkę wąsatemu człowiekowi z portretu na ścianie – wiedziała, że to ktoś wielki o którym wszyscy mówią z podziwem. I ten wielki człowiek obejmował teraz jej dziadunia, wręczał mu szablę, czapkę oficerską, całował go z dubeltówki i okazywał mu wielki szacunek!
|
fot. za Zorza Wileńska : gazeta dla wszystkich z rysunkami R. 4, nr 3 (28 stycznia 1909) str. 34-36
|
A więc
dziadek był jeszcze kimś
ważniejszym dla tego
najważniejszego! Od tej pory
– opowiada sędziwa w tej
chwili pani Anastazja – nie
było jesiennego ani zimowego
wieczoru bez opowieści
dziadka. Oczywiście o
czasach cierpień pod
rozbiorami, pod nahajką
carską. O świętej miłości
ojczyzny, o honorze i
oczywiście przygodach
dziadka jako emisariusza i
łącznika – kuriera. O
czasie, gdy dostarczał
pocztę jednemu z pułków
powstańczej armii generała
Traugutta w lesie zwanym
Borkiem na skraju pól
należących do Walesiaków.
|
|
|
Przekaz
lokalny:
Opracowanie Bożeny
Abratowskiej
Ludwik Walesiak
(1844 – 1924)
|
Z wielu
opowieści najważniejsza,
niesamowita, jest ta o
cudownym ocaleniu, wręcz
zmartwychwstaniu naszego
wówczas
dziewiętnastoletniego
powstańca. A było to tak:
Krytycznego dnia Ludwik udał
się na pole, gdzie tuż przy
lesie leżało powalone
drzewo. Obuchem siekiery
waląc w ten pień, w umówiony
sposób – dawał znać
zbrojnym, że przyniósł
pocztę. Ledwie zdążył ją
przekazać i żołnierz zniknął
w lesie, jeszcze nie odłożył
topora, jak na koniach w
galopie dopadło go kilku
rosyjskich żandarmów.
Wiedzieli po co tu
przyszedł. Na początek dali
mu lekcję pejczami, kiedy
nie odpowiadał na żadne
pytania, przeszli do
perswazji wciskając mu w
ręce woreczek pełen złotych
carskich rubli. Kiedy nadal
milczał przeszli do ostrych
tortur. Zaczęto go tratować
końmi. Konie niechętnie
brały w tym udział, nie
mniej mocno go poobijali i
poranili nie szczędząc
bicza. Ukrył się częściowo
pod pniem owego leżącego
drzewa.
|
Zakrwawiony,
półprzytomny, został
wywleczony i moskale
postanowili go po
prostu powiesić na
najbliższym drzewie,
wychodząc z
założenia, że tego
polaczka – zakapiora
nie złamią w żaden
sposób. Kaźnia
trwała już dłuższy
czas. Wszystko to
widział ukryty w
zbożu młodszy brat:
Ludwika – Józef.
Ruscy jak
postanowili, tak
zrobili, Ludwik
odruchowo chwycił
sznur tuż nad głową.
Stracił palec kiedy
szablą moskal
utrącił mu ten
uchwyt. Zawisł.
Żandarmi widać nie
lubili takiego
widoku bo podcięli
konie do galopu, aby
po chwili zniknąć za
zakrętem drogi.
Wtedy wyskoczył z
lasu nasz żołnierz
powstaniec. Jednym
cięciem uwolnił
Ludwika. Ciało
spadło ale po
rozluźnieniu pętli
już nie dawało oznak
życia. Wtedy wiedza
o reanimacji była
znikoma, właściwie
żadna. W dodatku
ciało było pokłute
bagnetami i
zakrwawione.
Powstaniec wrócił do
lasu, a Józef pognał
do domu z tragiczną
wiadomością.
Carski zakaz
zabraniał szacownego
pochówku buntowników
za jakich uważano
wtedy polskich
patriotów. Ciało
ofiary za karę i ku
przestrodze miało
wisieć tam gdzie je
powieszono
przynajmniej przez
kilka dni. Taka
okrutna to była
władza. Ale rodzina
Walesiaków nie
ulękła się i nie
miała szacunku dla
carskich ukazów!
Trudno opisać
sytuację w rodzinnym
domu Walesiaków,
ludzi światłych,
której senior – Jan,
ojciec Ludwika
nazywany był we wsi
zimowym
nauczycielem. Szkoły
nie było ale
analfabetów też
niewielu, bo Jan
właśnie zimą dawał
chłopskim dzieciom
lekcje pisania i
czytania.
Zaciemniono okna.
Tej nocy kobiety
modliły się i
płakały, a mężczyźni
pod kierunkiem ojca
zabrali się do
zbijania trumny z
którą jeszcze przed
świtem chcieli
pojechać na skraj
lasu, zapakować do
niej ciało i wywieźć
na cmentarz aby po
chrześcijańsku je
pochować. Już
wiedzieli, że zginął
bo nikogo nie wydał
ale do ich domu rano
mogli załomotać w
drzwi moskale!
Spieszyli się. Około
północy dziewczyna
pomocnica, usłyszała
jakieś skrobanie do
drzwi, wyjrzała w
ciemność i wydawało
jej się, że to pies
zbłąkany głodny
przyszedł po łaskę.
Powiedziała to
swojej gospodyni.
Walesiakowa, tak jak
i jej rodzina, nigdy
człowieka ani
zwierzęcia bez
pomocy nie pominęła.
Kazała dziewce dać
psu chleba.
Dziewczyna wyszła
przed schodki… i ku
swemu przerażeniu
znalazła
czołgającego się
Ludwika,
nieprzytomnego
broczącego krwią!
Rodzinę poderwało,
byli pewni, że to
martwego Ludwika
ktoś przyniósł.
Okazało się, że ten
zdrowy, silny o
atletycznej budowie
chłopak, nie tylko
charakter miał
niezłomny. Ciało
też. Ludwika umyto,
krwawiące rany
zaklejono chlebem
ugniecionym z miodem
i pajęczyną.
Wprawdzie nie od
razu odzyskał
przytomność i wielu
fragmentów swojej
odysei nie pamiętał.
Ale przeżył. A
trumna przydała się
do przewiezienia go
na furmance aż do
Mińska pod opiekę
zaufanego lekarza.
Ten przywrócił go do
zdrowia po
kilkumiesięcznej
troskliwej kuracji.
Wszyscy byli
przekonani, że
Ludwik po prostu
jakimś cudem
zmartwychwstał. Ale
szeroko nie
opowiadano o tej
sprawie, ze
zrozumiałych
powodów. Powstanie
upadło i nadal
byliśmy pod carskim
knutem. Ludwik
wyzdrowiał. Po kilku
latach ożenił się z
Rozalią z
Szatańskich z gminy
Jakubów. Całe życie
przeżyli gospodarząc
w Chobocie. Urodziło
im się sześcioro
dzieci. Wszystkie
wychował w miłości
ojczyzny i
najwyższych
wartościach.
Skuteczne to musiały
być metody
wychowawcze, skoro
po dziś dzień, dla
jego prawnuków hasło
„Bóg, Honor i
Ojczyzna” nie jest
sloganem. Dają temu
wyraz w czynach.
Ludwik może być
dumny z działań
Anastazji w latach
II wojny światowej.
Dla Anastazji był
bohaterem, ale
potrzebę pokazania
jego bohaterstwa
wszystkim, musiała
tłumić przez wiele
lat. Kiedy tylko
przyszedł odpowiedni
czas – wystawiła mu
pomnik na terenie
rodzinnej posesji.
Zaprojektował go
Ryszard Netzel
artysta plastyk.
Ludwik Walesiak jest
wzorem Polaka
patrioty przez
wielkie „P” i wzorem
przyzwoitego
człowieka.
Gospodarza, ojca,
społecznika. A przy
tym skromny, nie
przechwalający się,
on nie wystawiał
piersi po medale. O
jego wielkości
wiedzieli ci, którzy
wiedzieć powinni.
Dali temu wyraz w
opublikowanej
ustawie z dnia 2
stycznia 1919 roku
(Dziennik Praw nr
66, Ex 1919) o
weteranach Powstania
Styczniowego,
zweryfikowanych
Komisją
Kwalifikacyjną.
Ustawa ta była
zatwierdzona przez
Ministra Spraw
Wojskowych i
Ministra Skarbu.
Imię Ludwika
umieszczono w
Dzienniku
Personalnym
Ministerstwa Spraw
Wojskowych w latach
1921-1924. Na mocy
tej samej ustawy
otrzymał stopień
oficerski i
przyznana mu była
stała pensja.
Ludwik zmarł mając
80 lat w 1924 roku w
Chobocie. Był
patronem 7-go pułku
ułanów, który
przybył konno do
Chobotu na jego
pogrzeb aby oddać mu
hołd. Trumnę
ciągnęły na marach
cztery białe konie a
przykryta była
biało-czerwoną
flagą, na której
leżała czapka
oficerska z trzema
gwiazdkami.
Orkiestra wojskowa
odprowadzała Ludwika
na miejscowy
cmentarz w Długiej
Kościelnej.
Zasłużył na takie
wzruszające honory.
Wielu młodych we wsi
dopiero wtedy
zrozumiało kto żył
wśród nich. Pora aby
dowiedzieli się o
tej postaci wszyscy.
Wśród pamiątek i
dokumentów, do
najcenniejszych
należy przysłany
naszemu bohaterowi
list od Rządu
Narodowego w 1863
roku. Jest to list
dziękczynny za
odwagę i
poświęcenie. Na
czele Rządu
Narodowego stał
wówczas Romuald
Traugutt, dowódca,
który również drogo
zapłacił za swój
patriotyzm. Ale to
już znana historia.
Myślą przewodnią
listu jest
udokumentowanie
wydarzenia jak i
prośba Rządu
Narodowego o
przekazanie
pokoleniom Polaków
przykładu „jak
należy Ojczyznę i
braci kochać i
wiernie im służyć”
co my niniejszym
staramy się uczynić.
A list o którym
mowa, jeszcze
dzisiaj daje się
odczytać.
Bożena Abratowska
za
Bożena Abratowska,
Ludwik Walesiak
(1844 – 1924)
Inną relację
odnajdujemy w prasie
z początku XX wieku:
Zorza Wileńska :
gazeta dla
wszystkich z
rysunkami R. 4, nr 3
(28 stycznia 1909)
str. 34-36
Wydarzenia wyżej
opisane miały
miejsce w maju 1863
roku. A zatem
zapewne
na krótko przed
zasadzką
zorganizowana przez
tenże oddział
Jankowskiego na
konwój pod
Rudką. Co
ciekawe dowiadujemy
się, że oddział
Jankowskiego był
wówczas
rozczłonkowany i
dyslokowany w
rożnych miejscach, w
lasach pomiędzy
Wiązowną a
Stanisławowem, pod
Chobotem liczył ok
200 Powstańców.
Grupy zostały
ześrodkowane dopiero
przed samą akcją.
Pod Rudką 25 maja
Jankowski dysponował
już siłą ok 500-600
powstańców -
zaatakował Rosjan
w sile 4-kompani
(300-400 żołnierzy).
Winka z tego, ze
partia Jankowskiego
musiała zostać
podzielona na czas
odpoczynku na dwie a
może nawet trzy
grupy powstańcze,
zapewne ułatwiało to
oprowiantowanie
przez mieszkańców
okolicznych wiosek.
Taki oddziałek był
łatwym celem,
Jankowski
doświadczył tego w
marcu pod Łucznicą
- wtedy został
zdradzony.
Fundacja
pomnika.
Fundatorką pomnika
jest wnuczka Ludwika
Walesiaka Anastazja
Walesiak-Książek -
na fotografii inna
krewna Ludwika
Walesiaka Małgorzata
Kettle, pomagająca w
ustawieniu i
wybraniu najlepszego
miejsca na naszą
tablicę. Obiecaliśmy
wrócić i umówić się
na przejrzenie i
skopiowanie
materiałów, które
także chcielibyśmy
umieścić na tej
stronie.
|
|
Fundatorami pomnika
są potomkowie
Ludwika Walesiaka. |
Zagrożenia.
Brak zagrożeń -
własność prywatna
rodziny Bohatera
Powstania
Styczniowego.
Możliwość
wystąpienia nieznanych mogił wojennych.
Upamiętnienie nie
jest związane ze
znaną mogiłą
wojenną.
Lokalizacja na
mapie.
Lokalizacja na
google maps
Przekazy
archiwalne:
Literatura:
Zorza
Wileńska : gazeta
dla wszystkich z
rysunkami R. 4, nr 3
(28 stycznia 1909)
http://kurierskruda.pl/index.php/ludwik-walesiak/historia-regionu
MATERIAŁY “Rocznik
Mińskomazowiecki” t.
22,2014 Bohaterska
postawa chłopa z
Dębego Wielkiego,
Ludwika Walesiaka,
podczas powstania
styczniowego 1863 r.
(Przedruk: Ludwik
Walesiak. Chłop
bohater, „Gość
Świąteczny”, nr 17
(1913), s.3-4.
Głos
Śląski : codzienna
gazeta polska dla
ludu
polsko-katolickiego
R.11, dod.: Gość
Świąteczny nr 17 (26
kwietnia 1913)
Stanisław Zieliński,
Obrazki z powstania
1863 r. 1935, str.
17-20
Zorza Wileńska :
gazeta dla
wszystkich z
rysunkami R. 4, nr 3
(28 stycznia 1909)
Szlak
Niepodległości
jest narzędziem
edukacyjnym
stworzonym przez
Fundację na rzecz
Krajobrazu
Kulturowego.
Szlak pomyślany
został jednocześnie
jako Przewodnik
Turystyczny,
narzędzie edukacyjne
na potrzeby
organizacji
terenowych gier
historycznych oraz
element realizacji
misji naszej
Fundacji związanej z
ochroną miejsc
pamięci narodowych
zaś szczególnie
grobów i cmentarzy
wojennych.
Lista dostępnych punktów Szlaku Niepodległości
fundacja @ krajobraz.org.pl
KOD QR miejsca pamięci. Gdyby obok
tego miejsca nie było tabliczki z takim kodem, prosimy o
poinformowanie o tym naszej Fundacji. Mniejszy kod QR
8mieszczony na tablicy linkuje do punktowanego zadania.
Zapraszamy
na stronę społecznościową Szlaku Niepodległości.
|