Interesującym przekazem jest to, że przy kapliczce, jeszcze przed nadejściem generała Hallera, stanowisko ogniowe mieli "włoscy oficerowie", Włochy udzieliły Polsce dużego wsparcia militarnego w postaci sprzętu wojskowego oraz umundurowania, czy jest zatem prawdopodobne, że faktycznie stanowisko ogniowe przy kapliczce obsługiwali żołnierze z Włoch, co miał na myśli autor to pisząc?

Zwróćmy uwagę, że w miejscu tym znaleźli sie także inni w tym zagraniczni korespondenci wojenni.

Walki w tym rejonie prowadziła z Rosjanami 15 Dywizja Piechoty Wielkopolskiej (do stycznia 1920 r. nosząca nazwę 2. Dywizji Strzelców Wielkopolskich).
 

 

 

 

   
Przekazy Archiwalne.
Relacja znanego dziennikarza warszawskiego Eustachego Czekalskiego;

...Gdy
droga była wolna, automobil gen. Hallera przemknął pierwszy. My w przyzwoitej odległości dalej przesuwaliśmy się za gen. Hallerem do wsi Dębe Wielkie. Tu zatrzymaliśmy się. Na drodze spotkaliśmy oddziały wojsk naszych, idących na wschód. Wymijaliśmy ruchomą kantynę z papierosami, które rozdawały panie warszawskie.

Dębe Wielkie: Widok ogólny drogi z mostem przez rzekę i drogowskazem. 


W Dębem
Wielkim gen. Haller odbył krótką naradę z gen. Jungiem, dowódcą dywizji. Na prawej stronie szosy grały nasze armaty jakąś skoczną polkę. Słoneczny, jasny dzień sierpniowy czynił bowiem nawet z groźnego pory ku dział skoczny taneczny rytm.

Gdy
gen. Haller oddał rozkazy - poszli do niego pp. Mikułowski-Pomorski i Machnicki, jako delegaci Komitetu Obywatelskiego armii ochotniczej i zameldowali, że rozdają tu żołnierzom papierosy. Suto obdarzyli oni artylerzystów baterji, pracującej przy szosie. Znalazła się też butelczyna wina do przyjęcia generała. Jeszcze jej nie wypito, gdy rozniosła od pola komenda: - Kompania marsz. Rozchodzi się w tylarjerze żołnierz nasz po polu. Idzie nie śpiesząc się, zatacza coraz szerszy łuk. Za pierwszym rzędem tyraljery posuwa się niebawem druga i trzecia linja.

Jeden z pułków 15. Dywizji Piechoty Wielkopolskiej w marszu na Mińsk Mazowiecki (pod Stojadłami), sierpień 1920 r., fot."Poznańczycy w wojnie polsko-bolszewickiej 1919-1921", Bartosz Kruszyński, Rebis 2010


Szosą
przy rowie na szpicy samej jedzie oddział kawalerii. Samochód nasz posuwa się wraz z tą szpicą. Na drugiej, a może trzeciej wiorście od Dębego zaczęły nam świstać nad uszami kule. Porucznik hr. Kwilicki Patrzy przez swojego Zeissa w kierunku, skąd padają strzały i mówi: - Patrz pan jak wieją bolszewicy na tamten lasek (lasek pomiędzy Choszczówką a Stojadłami). Wytężam wzrok, by ujrzeć bolszewików. Strzały padają coraz gęściej. Z tyłu słyszymy głos rozkazu: kładź się do rowu.

Za
chwilę nadjeżdża kochany potworek czołg i zaczyna huczeć, dudnieć, strzelać. Nie minęło pięć minut, bolszewików już nie ma. Droga wolna.

Czołgi w Mińsku Mazowieckim w sierpniu 1920 roku.
WBH/CAW K-25-665, WBH/CAW K-25-666, WBH/CAW K-25-667


Siadamy
znów w automobil i teraz jedziemy na szosie nawet przed szpicą kawalerji. Młody adjutant gen. Hallera por. Kwilicki jest bowiem junakiem. Kocha on niebezpieczeństwo. Chce być zawsze w pierwszym szeregu razem z walczącymi. I gen. Haller przed niebezpieczeństwem nie zna lęku. Żołnierz widzi go uśmiechniętego na przodzie. Woła więc przechodząc koło swego wodza - Niech żyje Haller!

W kierunku
na Mińsk Mazowiecki gen. Haller prowadzi dziś akcję osobiście. Mój towarzysz w samochodzie por. Kwilicki z racji tej mówi: - Jesezcze dziś będziemy w Mińsku.

Patrzę
na zegarek: już godzina 5-a (do Mińska wojska wkroczyły ok 19stej). Do wieczora jeszcze daleko. Słońce świeci tak jasno, przymilnie, zachęcająco, że nawet tumany kurzu nie w stanie obniżyć poziomu naszej radości. Niebawem ruszamy dalej. Nie ujechaliśmy wiorsty, gdy nas znów obstrzelano.

Żołnierze
nasi kładą się w tyraljerze i zaczynają odpowiadać na nieprzyjacielski ogień. Jest rozkaz "kładź się" -więc kładą się wszyscy. Stoi tylko gen. Haller. Patrzy on bacznie przez swoją lornetkę. U jego nóg leży młody żołnierz - ochotnik, który stale dźwiga lornetę gen. Hallera. Jak się później okazało, ten młody chłopiec ochotnik - to syn gen. Hallera. Leżymy według rozkazu w rowie i przysłuchujemy się świstowi kul. Leżenie trwa kilka minut. Nie należy to do przyjemności. Obracam się z boku na bok i otwieram oczy jak najszerzej, by coś zobaczyć.

Ku
mojej radości widzę o jakie pół kilometra
u przydrożnej figury Matki Boskiej leżących oficerów włoskich z karabinami gotowymi do strzału. Koło nich umieściło się liczne towarzystwo, złożone z dziennikarzy warszawskich i cudzoziemskich. Strzelanina trwa dalej. Zjeżdża na szosę artyleria. Kropi ona kilka razy do sąsiedniego lasku na lewo, i droga już gotowa do dalszego marszu.

Z prawej
strony od szosy żołnierze nasi prowadzą jeńców. Oberwane to i wynędziałe. Trzęsą się ręce i nogi ze strachu. Gen. Haller uspakaja ich, że nic złego im się nie stanie i zapytuje, gdzie znajdują się odstępujące siły nieprzyjaciela. Jeden z jeńców donosi, że bolszewicy zostawili swoją batarię i uciekli. Gen. Haller rozkazuje, by poprowadził on naszych żołnierzy. Sadzają go na konia, dostaje na drogę papierosa i kawał białego chleba. Jest zadowolony. Ułani nasi ruszają z kopyta.

Wtem
podchodzi do gen. Hallera jakiś kapitan. Stoi wyciągnięty, jak struna. Po krótkiej rozmowie słyszymy rozkaz - Starszy żołnierz Gąsiorowski niech się tu zjawi. Wychodzi z tyraliery jakiś zgrzany, brudny młodzieniec. Mundur ma rozpięty. Chce się zapiąć. Gen. Haller przywołuje go gestem. Staje żołnierz Gąsiorowski, poznańczyk, przed wodzem i jest zakłopotany swoim wyglądem. Gen. Haller oznajmia mu krótko: - Za wierną służbę mianuję pana, panie Marianie Gąsiorowski podchorążym. Gen. Haller ściska mu rękę i całuje w twarz. Nowy podchorąży jest wzruszony, łzy mu zabłysły w oczach. Oddział podchorążego Gąsiorowskiego woła z wdzięcznością za tą nominacją: - Niech żyje Haller!...

Po
krótkiej ceremonii ruszamy dalej. Mamy jeszcze do Mińska z trzy kilometry. Wojsko już robi swoje. I my nie próżnujemy. Odważny porucznik hr. Kwilicki zaprasza mnie na czoło. Nad nami lotnik zatacza szerokie kręgi. Śledzimy jego ruchy. Wtem znów kule gwiżdżą nam nad głowami. Podchodzimy do zerwanego mostu kolejowego (Stojadła). Tu porucznik hr. Kwilicki decyduje: - Co tam, walimy do Mińska!


Relacja pisarza Adama Grzymały-Siedleckiego.

Było to wczoraj, więc w dniu 17 sierpnia. O godzinie drugiej odbieram telefon: - Porucznik Orlicz, kwatera prasowa frontu północno-wschodniego donosi, że za chwilę z dowództwa wyjeżdża automobil. Można nim jechać na pozycje. - W kierunku? - To się pokaże w drodze. Godzina 3 m. 10 wyruszamy. Siedzi nas w pudle osób koło dziesięciu. Dziennikarze, pracownicy biura prasowego, aktorzy teatru żołnierskiego. Komendę nad nami obejmuje porucznik Orlicz. - W którą stronę mamy jechać? - zapytuje szofer. - Kierunek: Mińsk Mazowiecki. - A więc do bolszewików! - odpowiada krotochwil szofer: - rozkaz, panie poruczniku!

Mińsk Mazowiecki o tej godzinie jeszcze był w rękach bolszewickich. Dojeżdżamy do naszych drugich linij obronnych. Oglądamy je, porucznik wyjaśnia nam technikę zasłon i połączeń. Niema wiele czasu na szczegółowe impresje. Jazda dalej. Dojeżdżamy do pierwszych linij. Do eks pierwszych linij. Przed kilkoma godzinami nieprzyjaciel cofnął się pod naszym naporem - nasza obsada ma fetę odpoczynku. Wiara używa do syta kąpieli słonecznych, w prześlicznym lasku sosnowym, grzeje się, wypoczywa. Nasza "trupa teatralna" improwizuje dla nich "przedstawienie".

Na
wieść, że będzie tu gadane, "coś wesołe", brać żołnierska galopem zbiega się pod domostwo, stojące na szosie. Wykonawcom stawiają beczkę - i z niej rozlegają się ucieszne monologi. Nie wiem, czy sympatyczni aktorzy mieli kiedy wdzięczniejsze audytorjum, czy mieli kiedy tyle śmiechu i oklasków. - Ale znowu niema czasu - jazda dalej, tym  bardziej, że prze chwilą minął nas samochód jenerała Hallera. Musimy za nim podążyć. Żołnierze dziękują nam zaspektal i opowiadają o bitwie, którą tu stoczyli przed trzema godzinami. - To był także niezły tejater - mówi nam młody chłopak, warszawiak - ochotnik. - Gdzie teraz bolszewicy? - Niewiadomo, nie widać ich już. Jedziemy. Po chwili stop: Zerwany mostek na gościńcu. Objeżdżamy rowem. Podchodzi do nas miejscowy rolnik. Mówi o bolszewikach. - Jeszcze dwie godziny temu byli tutaj. A jeszcze wczoraj dzielili grunt. Niby nie dzielili jeszcze, ale obiecywali. Do czterdziestu morgów zostawiali przy gospodarzu, więcej nie. Konie wszystkie pozabierali. Jazda dalej. Niema czasu. Obie linj 3 okopów bolszewickich już po za nami. Zajęły je nasze czujki. Gdzie niegdzie leży trup bolszewicki. Stacja Dembe Wielkie. U dróżnika ranny jeniec. Ma strzaskaną goleń. - Z Kazańska gubernja. Nie ruski: tatar. Wziali. Ranili. Przed godziną. Miody chłopak. Był w arjergardzie. Niedługo się bronili. Grupa cofnęła się stąd przed godziną w popłochu. Zdołali jednak popsuć most, poprzeorywać gościniec, by nasze auta pancerne miały przeszkodę, porozkręcać szyny na torze kolejowym.


Właśnie
w tej chwili nasze sapery naprawiają tor pośpiesznie, bo pociągi pancerzone warczą już pod parą w niecierpliwym pragnieniu jazdy na Mińsk Mazowiecki. Mkniemy dalej. Na stacji Dembego Wielkiego wita nas jenerał Jung, dowódca XV dywizji. Świetny typ tęgiego, zrównoważonego żołnierza. Promienieje; akcja rozwija się brylantowo. Nieprzyjaciel nie wytrzymuje naszego naporu. Zostawia armaty i karabiny maszynowe, tabor i jeńców. - Kiedy tu byli? - Pół godziny temu. Jesteśmy więc już coraz bliżej nieprzyjaciela. Chcemy dobrnąć do linji naszych tyraljerów, potośmy tu przyjechali. Jazda!

Mijamy
most kolejowy na linii Mińsk-Mazowiecki-Tłuszcz. Wysadzony w powietrze. - Mieli bestie czas jednak! - mruczy któryś z żołnierzy. Po kilku minutach okazuje się przy szosie figura murowana, czyściutko pobielona w wieńcu krzewów leszczynowych. Tuż obok widzimy stojące automobile jenerała Hallera i korespondentów zagranicznych. Więc tu nasza tyraljera. Z całą elegancją szoferską, na jaką nas tylko stać, zajeżdżamy za nie. Wysiadamy - i w tej chwili: pach, pach, pach! Z lasku, odległego o jakie pół kilometra, walą na naszą tyralierę strzały karabinowe bolszewickiej arjergardy. Niema rady: trzeba zrzucić pychę z serca i łomot do przykopu przydrożnego.

Bieluśka
kapliczka w wieńcu leszczynowym stanowi doskonałą osłonę. Leżymy i zaczynamy zwolna zauważać, że to jednak przede wszystkiem nudne. Nasi żołnierze, zuchy wielkopolskie, ani myślą iść w czołganą tyraljerę. Rżną prosto przed siebie zwyczajnym marszem. - Padnie z nas który, to padnie! - objaśnia pan sierżant - ale to tych hyclów zdemoralizyje.


Tymczasem
dwóch żołnierzy pociąga na kółkach karabin maszynowy. Wygląda to przy nich jak ciągnięty ręką chłopaczków koniczek drewniany, luba zabawa. Nie szukają mu nawet zasłony, tylko wprost z gościńca łupią pod las.


Stanowisko karabinu maszynowego Colt-Browning wz. 1895. Polska pozycja pod Miłosną, wieś Janki, bitwa warszawska, sierpień 1920.
Niewykluczone, że ci sami żołnierze ustawili karabin maszynowy pod kapliczką na drodze w Choszczówce.


Równocześnie gdzieś z prawej flanki raz po raz grzmocą w bolszewików dwa granaty, przewidzianie utrafione. Nie rozwiał się jescze po nich dym - gdy na linji ognia nie było ani jednego bolszewika. Popędziło wszystko w las. Tyraljera nasza pędzi za nimi. Równocześnie rozwijają się na polach nasze konne pojazdy. Ze wzgórka, z lunetą w ręku, przypatruje się bitwie jenerał Haller. Wódz frontu idzie krok w krok z przednią tyraljerą. Działa to na żołnierzy wprost elektryzująco. Ze skóryby się wydarł - by pokazać wodzowi, że wart jest pod nim służyć... To też robota idzie, jak taniec przy muzyce.
 
 


Twarze
wesołe, radosne, krok żwawy, gdzie im w głowie zmęczenie! gdzie odczucie trudu! Zwyciężamy! - to przeradosne słowo tętni w sercach, lśni w oczach, tęży się w muskułach. Skupiamy się koło jenerała wszyscy, oficerowie angielscy i włoscy, dziennikarze, adjutanci. Winszujemy mu. Jenerał nie ukrywa zadowolenia. Do tej pory zysk piętnastu kilometrów, a "jeszcze nie wieczór". Mińsk Mazowiecki, odległy z tego miejsca o 5 kim., będzie wzięty za godzinę. - Chłopcy naprzód! - Niech żyje jenerał Haller. I cała nawała prze naprzód. Piechota, kawalerja, armaty, kulomioty, tanki. Na gościńcu rozgwar ochoczy, jak na odpuście. Wiara postrojona w kwiaty, którymi ich obrzucają we wsiach odzyska-nych. Miny tęgie, "ofensywne", ufność w ślepiach. Rzekłbyś konie nawet stąpają z przeświadczeniem energji. - Na Mińsk Mazowiecki!



Ofensywę wspierały także pociągi pancerne, w tym Paderewski. Załogi tych pociągów uczestniczył w zajęciu dworca kolejowego w Mińsku Mazowiecki.
Paderewski" nad Ptyczą, w marcu 1920 roku.



http://mazowsze.hist.pl/19/Rocznik_Minsko_Mazowiecki/447/1995/15763/ , str. 54.

 

 

 

Fundacja pomnika.

 

Prawna Ochrona miejsc pamięci narodowej.

 

Zagrożenia.

Stan ze stycznia 2021r.

W styczniu 2021 realizując inwentaryzację miejsc Szlaku Niepodległości potwierdziliśmy obecność naszej małe tabliczki z kodem QR. Być może nasz mały projekt dał impuls dla bardzo merytorycznego opisania miejsc pamięci przez gminę  Dębę Wielkie.

Jedynym elementem zaburzającym przestrzeń są podostają wielkoformatowe reklamy w bezpośrednim sąsiedztwie kapliczki. Ubyło jednego drzewa.

Z relacji źródłowej wynika, że w roku 1920r. kapliczka stała na tle nasadzeń z leszczyny. Może warto taką posadzić?

Reklamy te ustawione były przed 2017r.

   

 

 

Możliwość wystąpienia nieznanych mogił wojennych

 

Lokalizacja na mapie.

 
Strzałką znaczono miejsce wykonania fotografii drogi przez Dębe Wielkie, kółkiem lokalizację figury.   

Mapa historyczna: za  Spezialkarte der österreichisch-ungarischen Monarchie 1:75 000; 1911r.

Literatura:

http://mazowsze.hist.pl/19/Rocznik_Minsko_Mazowiecki/447/1995/15763/

Callier Edmund, Bitwy i potyczki stoczone przez wojsko polskie w roku 1831, Poznań 1887, str. 8-9

Powstanie listopadowe 1830–1831 Dzieje – historiografia – pamięć, red Tadeusz Skoczek, Warszawa 2015, str. 598

https://www.facebook.com/gmina.debewielkie/posts/2784372685185744

Wsparcie wloch dla Polski w wojnie polsko bolszewickiej.

https://1920.gov.pl/17-sierpnia-1920/

http://polska-zbrojna.pl/home/articleshow/31906?title=Bitwa-Warszawska-dzien-piaty-Bolszewika-gon-

https://muzhp.pl/pl/c/1148/czy-potrzeba-bylo-cudu-bitwa-warszawska-1920-r

https://polona.pl/item/debe-wielkie-pas-40-slup-33-a,NzQyMDYyNjE/0/#info:metadata

Szlak Niepodległości jest narzędziem edukacyjnym stworzonym przez Fundację na rzecz Krajobrazu Kulturowego.

Szlak pomyślany został jednocześnie jako Przewodnik Turystyczny, narzędzie edukacyjne na potrzeby organizacji terenowych gier historycznych oraz element realizacji misji naszej Fundacji związanej z ochroną miejsc pamięci narodowych zaś szczególnie grobów i cmentarzy wojennych.

Lista dostępnych punktów Szlaku Niepodległości

 

fundacja @ krajobraz.org.pl 

 


Zapraszamy na stronę społecznościową Szlaku Niepodległości.


KOD QR miejsca pamięci.  Gdyby obok tego miejsca nie było tabliczki z takim kodem, prosimy o poinformowanie o tym naszej Fundacji. Mniejszy kod QR umieszczony na tablicy linkuje do punktowanego zadania.